piątek, 5 lutego 2016

Opowieści 1.4



Minął tydzień. Krysia idąc w przerwie śniadaniowej do sklepiku zakładowego po bułki spotkała  Stefcię Kamińską.
- Dzień dobry – mówi Krysia.
-  O.. Dzień dobry – odpowiedziała Stefcia.
- No i co słychać w twoich sprawach z mężem?  Wyjaśniło się?- spytała Krysia.
Na to Stefcia:
- Już sama nie wim co mom robić? - mówiła Stefcia gwarą mazowiecką.  Ten mój stary poszedł do biura, jak  mi radziłaś.  Tam ta ich opryskliwa jędza nie chciała rozmawiać, powiedział, że nie będzie się zajmowała jego sprawami.  Niechętnie, ale jakoś się dowiedziała. Wydzwaniała przy nim do Warszawy i tam jej powiedzieli co to za potrącenia. Odpowiedziała mężowi, ze to kumorne.
-Jakie komorne ?– spytała Krysia. Czy może korzysta z jakiegoś hotelu robotniczego lub mieszkania służbowego jak wyjeżdża na budowy?
Stefcia odpowiedziała:
- A skąd!  Oni od dawna robią na budowach na miejscu w Płocku. Chłop zawsze wracał na noc do chałupy.
 Na to Krysia:
 - Ale za mieszkanie nie byłaby taka duża kwota.  Musi jeszcze raz tam iść i wyjaśnić. Tam musi być coś innego.
Stefcia:
- No to lecę. Bo przerwa śniadaniowa się skończy.
 Po tych słowach każda poszła w swoją stronę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz