poniedziałek, 15 lutego 2016

Opowieści 1.14.



                     Kazimierz Kamiński wracał z pracy do domu. Współpracownicy podwieźli go pod sam dom samochodem. Był tak pijany, że ledwo trzymał się na nogach.
 Koło swojego domu przewrócił się obok kałuży. Nie mógł się podnieść i gramolił się w błocie. Podbiegł jego pies i lizał mu twarz, później podniósł nogę w górę i oblał go. Zaczął szczekać. Wyszła Stefcia z domu. Była rozwścieczona. Zawołała najstarszą córkę i obie wtaszczyły go do garażu. Coś mamrotał.
 Stefcia nic nie mówiła, bo wiedziała, że nie ma z nim kontaktu.

Następnego dnia w pracy Krysia opowiadała  o tym zdarzeniu.:
- A wiecie, że ten Kamiński, mąż Stefci, tak się rozpił z tych kłopotów, że wczoraj leżał koło domu.
Widziałam go wcześniej kilka dnia jak byłam u swojej mamy. Wyglądał okropnie. Był nieogolony. Bardzo wychudł . Podobno tam u nich są ciągle okropne awantury. Mama moja za nimi mieszka, więc wie co nieco.
Maria na to:
- A prawdę mówiąc, to ta Stefcie jest taką brzydką kobietą, że dziwię się , że ją chciał. Nie dziwię się jemu , że ją zdradza. On był kiedyś nawet przystojnym mężczyzną .  W jej rodzinie tak się stoczył.
Krysia zanegowała:
- Nie no co ty mówisz. Jakby był porządny, żadne środowisko by go nie zmieniło. Ma żonę i troje dzieci i teraz przejrzał na oczy, żeby szukać drugiej?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz