Pan
Jakubowski jest w domu. Do jego starszej
córki przyszła koleżanka Baśka. Miały razem odrabiać lekcje i uczyć się. Baśka
wolała jednak biegać z młodszą o dwa
lata córką pana Jakubowskiego Kasią. Obie miały szalone pomysły. Natomiast starsza
córka pana Jakubowskiego była bardziej pilna. Poszła uczyć się. Młodsza Kasia,
to ta w sprawie której pan Jakubowski niedawno był wzywany do szkoły.
Pan Jakubowski mieszkał w domu jednorodzinnym na
obrzeżach miasta przy bocznej drodze. Obok jego domu tuż przy drodze rosło
drzewo. Był to wielki kasztanowiec. Konary drzewa rozpościerały się nad drogą.
Dzieciaki często wchodziły na to drzewo. Tego dnia Baśka z Kasią też weszły na
drzewo i bawiły się. Wpadły na szalony pomysł, że będą obie sikać z drzewa.
Zrobiły to będąc na konarach tuż nad drogą. Właśnie przechodziły dwie
zakonnice. Przez liście nie było widać dziewczyn. Zakonnice pomyślały, że to deszcz i rozłożyły
parasol. Był piękny słoneczny dzień.
Dziewczyny później zeszły z drzewa i opowiadały o
zdarzeniu śmiejąc się przy tym. Pan Jakubowski podniesionym głosem powiedział
do Kasi:
- Jak mogłaś? Dopiero co
wzywali mnie do szkoły w twojej sprawie, miałem przez ciebie tyle kłopotów,
a ty znowu rozrabiasz.! Tak nie wolno!
- Tatuś, przepraszam, ale nie widziałeś jakie to było
śmieszne- mówiła nie mogąc opanować śmiechu.
Baśka dodała:
- A najśmieszniejsze było to, że otworzyły parasol.
Dziewczyny cały czas się śmiały. Starsza córka, która
pilnie odrabiała lekcje też zaczęła się
śmiać i powiedziała:
- To jest nic w porównaniu z tym co wydarzyło się w naszej klasie na lekcji geografii.
- A co się stało? – spytała pan Jakubowski.
Obie z Baśką bardzo się śmiały. Nie mogły mówić ze
śmiech. Baśka zaczęła opowiadać:
- Pan wezwał do tablicy Fornalskiego, tego tumana i nieuka i pytał go :
„ A teraz powiedz co to za miasto na Syberii, port rzeczny
na Wołdze, wielki ośrodek przemysłu maszynowego, metalowego i petrochemicznego”.
Panu chodziło o Kujbyszew. Taki tuman oczywiście nie wiedział o Kujbyszewie.
Inni mu podpowiadali Kuj…by…szew.. A on wreszcie załapał i
odpowiada :
-Chujwyszedł.
Cała klasa buchnęła śmiechem. Pan też. Tego się nie spodziewał.
- Baran! O Kujbyszewie
nie słyszał, ale o innych rzeczach słyszał!..Żeby być aż takim głąbem.
Nawet nie postawił mu pały, tak wszyscy się śmiali.
Kaśka śmiejąc się powiedziała:
- A ja wam też powiem coś śmiesznego. U nas na polskim trzeba było wybrać
rzeczowniki z czytanki i ułożyć z nimi zdania. Pani później niektóre
odczytywała. Ala napisała: „ Poddani padali faraonowi na twarz”, a Wojtek
napisał : „ Zbyszek odebrał papiery od umierającego nieboszczyka”.
Baśka spytała :
- I co w tym śmiesznego ?
Kaśka na to:
- Jak był nieboszczykiem, to już nic nie oddawał, bo już
się nie ruszał. Jak był nieboszczykiem to już umarł, a nie umierał.
Wszyscy nadal się śmieli, a potem dzieciaki wybiegły na
podwórko biegać.
Jakubowski do żony :
- Wspaniałe i kochane są te dzieciaki, ale dobrze, że nie
wyrzucili mnie z partii.
Na to żona:
- A może dobrze by było,. Nie musiałabym chodzić do
kościoła sama. Albo ty nie jeździłbyś do innej miejscowości do kościoła, gdzie
inni cię nie znają.
Jakubowski do żony :
- A słyszałem ostatnio, z nieoficjalnych źródeł., że nasz
lekarz wziął ślub kościelny. A wiesz gdzie ? W Częstochowie, aby nikt go nie
widział.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz