Przez miasteczko przechodzi pochód
pierwszomajowy. Przed siedzibą władz miasta jest ustawiona trybuna, a na
niej są władze miasta i władze partyjne.
W wyznaczonym miejscu rozpoczyna się marsz i przechodzi główną ulicą. Jest to
barwny korowód, a przeważa kolor czerwony i biało czerwony. Ludzie niosą flagi, transparenty. dzieci niosą
zrobione kwiaty wiosenne. Wśród haseł na
transparentach wyróżniają się : „ ABY POLSKA ROSŁA W SIŁĘ A LUDZIOM ŻYŁO SIĘ
DOSTATNIEJ” i drugi ; „WOLNOŚĆ,
RÓWNOŚĆ, BRATERSTWO”. W marszu uczestniczą ; przedstawiciele władz miasta,
partii, maszerują pracownicy zakładów
pracy, szkoły, przedszkole, służba zdrowia, policja, straż pożarna i ludność
niezrzeszona. Z głośników brzmi muzyka
marszowa, z trybuny ktoś recytuje
poezje patriotyczna. Czuje się jakąś świąteczną i podniosłą atmosferę. Niby zmuszania do uczestnictwa nie ma, ale
powszechnie wytworzona jest psychoza, że jest to obywatelski obowiązek.
Pan Ludwik wprosił się do Krysi i o godzinie 14 jest pod
jej drzwiami. Zadzwonił do drzwi. Krysia otworzyła drzwi. Usłyszała:
- Jestem zgodnie z zapowiedzią.
Krysia
odpowiedziała:
-Zapraszam, proszę wejść.
Po czym zaprosiła
na kawę i ciastko.
Ludwik powiedział :
- A ja miałem pomóc twojemu synowi w matematyce.
Krysia na to:
- Ale jego nie ma w domu. Przyjechała do mamy moja
siostra z Chorzowa z dziećmi Dzieci są bardzo
zżyte z moim Kubą i on tam poszedł. Zostanie u mojej mamy do jutra.
Ludwik zauważył:
- To będziemy dzisiaj sami.
Nagle słychać jakieś hałasy, krzyki jakby się coś tłukło.
Oboje przestali mówić i nasłuchiwali.
Krysia powiedziała:
- To pod nami. U nas się tak bywa. Jak się mieszka w blokach to często tak bywa i trzeba to znosić. Słychać trzaskanie drzwiami i bieganie. Krysia wyszła na balkon, a za nią Ludwik.
- To pod nami. U nas się tak bywa. Jak się mieszka w blokach to często tak bywa i trzeba to znosić. Słychać trzaskanie drzwiami i bieganie. Krysia wyszła na balkon, a za nią Ludwik.
Sąsiad z dołu uciekał wokół bloku, a za nim jego żona z patelnią w ręku. On uciekając
pogubił kapcie i krzyczał :
- Ludzie!!! Ratujcie
mnie! Ta kurwa mnie zabije. , a ona:
- Ty draniu!
Pijaczyno! Dopadnę cię i ci
pokażę!
Krysia powiedziała:
- Mieszka tu zbieranina różnych ludzi i zdarzają się różne sytuacje. U tego sąsiada
awanturują się często. Podobno ona go bije. Mówili inni, że poszedł do lekarza,
żeby spisać obdukcję. Lekarka śmiała się z niego, że nie może sobie poradzić
jako mężczyzna i nie sporządziła
obdukcji.
Krysia dokładała ciasto na talerzyk Ludwika. Dotknęła
swoja dłonią jego dłoni. Oboje się zatrzymali i spojrzeli sobie w oczy.
Ludwik przerwał to milczenie i spytał:
- Krysiu, a czy wierzysz w przyjaźń pomiędzy mężczyzna, a
kobietą?
Ona przez chwilę się zastanowiła i patrząc na niego
powiedziała:
- Tak, ale pod pewny warunkiem.
- Jakim? – spytał.
A ona powiedział:
- Pod warunkiem, że ona nie jest samotna.
PO chwili milczenia on wstał i powiedział;
- Lepiej będzie
jak już pójdę. Moglibyśmy skomplikować sobie życie. Za bardzo mi się podobasz,
ale są zobowiązania wobec innych. Do zobaczenia w pracy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz