Stefcia Kamińska miała dane i
adres, od komornika sadowego, do kobiety, na rzecz której jej mąż miał
potrącane zaległe alimenty.
Zabrała ze sobą najstarszą córkę i razem z nią pojechała do niej.
Przed domem jednorodzinnym ujrzała kobietę bawiącą się razem z dwuletnim dzieckiem . Podeszła do nie i zagadała:
Zabrała ze sobą najstarszą córkę i razem z nią pojechała do niej.
Przed domem jednorodzinnym ujrzała kobietę bawiącą się razem z dwuletnim dzieckiem . Podeszła do nie i zagadała:
-Dzień dobry pani.
Chciałabym z panią porozmawiać. Ja jestem żoną Kazimierza Kamińskiego.
Kobieta zmierzyła ją przeszywającym
wzrokiem i niezbyt grzecznym tonem
przerwała jej:
- Ale ja nie chcę z panią
rozmawiać.! Ja nie ma pani nic do powiedzenia!
Stefcia chciała jeszcze coś
powiedzieć:
- Ale ja mam. Ja tu
specjalnie przyjechałam z daleka…
Kobieta nie pozwoliła jej
dokończyć:
- Żegnam panią, ja nie będę
z panią rozmawiać. Po czym pośpiesznie odeszła zabierając dziecko.
Jak odeszły córka do matki powiedziała:
- Mamusiu, a widziałaś to
dziecko? Jakie ono jest podobne do
naszego Piotrusia.
Stefcia nic nie powiedziała.
Pośpiesznie zdążały na autobus. Pozostałe części
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz