poniedziałek, 14 marca 2016

Opowieści 1.25.


Stefcia Kamińska miała dane i adres, od komornika sadowego,   do kobiety, na rzecz której jej mąż miał potrącane zaległe alimenty. 
Zabrała ze sobą  najstarszą córkę i razem z nią  pojechała do niej. 
Przed domem jednorodzinnym ujrzała kobietę bawiącą się razem z  dwuletnim dzieckiem . Podeszła do nie i zagadała:
-Dzień dobry pani. Chciałabym z panią porozmawiać. Ja jestem żoną Kazimierza Kamińskiego.
 Kobieta zmierzyła ją przeszywającym wzrokiem  i niezbyt grzecznym tonem przerwała jej:
- Ale ja nie chcę z panią rozmawiać.! Ja nie ma pani nic do powiedzenia!
Stefcia chciała jeszcze coś powiedzieć:
- Ale ja mam. Ja tu specjalnie przyjechałam z daleka…
Kobieta nie pozwoliła jej dokończyć:
- Żegnam panią, ja nie będę z panią rozmawiać. Po czym pośpiesznie odeszła zabierając dziecko.
 Jak odeszły córka do matki powiedziała:
- Mamusiu, a widziałaś to dziecko?  Jakie ono jest podobne do naszego  Piotrusia.
Stefcia nic nie powiedziała. Pośpiesznie zdążały  na autobus. Pozostałe części

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz